sobota, 21 lutego 2015

Pierwsze straty....

....na pięknym lakierze poniosłem w środę. Całkiem nieprzygotowany postanowiłem złożyć przód. Po około 15 minutach spontanicznej pracy miałem już pierwsze odpryski na lampie w okolicach otworów, jak i obdartą górną półkę. Po prostu gumy okazały się znowu za ciasne. Wściekły odłożyłem tą robotę na później. Kolejną próbę wykonałem w piątek. Przeszlifowałem gumy pod lampę, dobrze je nasmarowałem i okazało się, że po 20 minutach wszystko było na swoim miejscu.

Tak to teraz wygląda. Na razie skręciłem to tylko delikatnie. Mam nadzieję, że jutro z Konradem pojadę na szaber brakujących mi śrub i będę mógł to skręcić na gotowo.


Tu widać obdarty jeden wąs.


Aż wstyd się przyznać, ale sztycę zabezpieczyłem dopiero przy piątkowym montażu - cud że nie poobijałem lampy.

Z Kamilem (lakiernikiem) umówiłem się, że na koniec przyjedzie do mnie i porobi mi fachowo zaprawki.

niedziela, 15 lutego 2015

Dostał..... lampę

Jęczałem, jęczałem i wyjęczałem lampę u Kamila, tak więc już od jutra zabieram się za montaż przodu. Dziś przymierzyłem licznik, pasuje jak ulał. Dodatkowo wczoraj Grzegorz wyszkiełkował głowicę - ostatni element silnika. Kamil obiecał szybko zrobić błotniki, a i z Konradem też już jestem wstępnie dogadany ze szparunkami, więc luty zapowiada się ciekawie.


W głowicy na wszelki wypadek przeczyściłem gwint pod świecę.



Przy lampie pomęczył się trochę Konrad (prostując blachy), jak i Kamil (potem to szpachlując). Jawa na sto procent miała przygodę. Lampa była trochę pogięta i wymagała całkiem sporo pracy. Do Kamila trafiła razem z chromowaną ramką, aby szpachlując można było ja do niej dopasować.



piątek, 13 lutego 2015

Gaźnik

Miało być w tym tygodniu o montażu przedniego zawieszenia, niestety plany są po to aby je zmieniać. Kamil utonął pod robotą i lampę polakierowaną otrzymam w sobotę popołudniu lub wieczorem? Dodatkowo dopadła mnie choroba i od dwóch dni leżę w łóżku i nic nie robię. Dlatego postanowiłem sięgnąć do mego archiwum i zaprezentować gaźnik do mego peraka, który został poddany faceliftingowi. Celowo napisałem, że nie renowacji, ponieważ było by to nadużycie. Gaźnik po rozebraniu na czynniki pierwsze okazał się w tak dobrym stanie, że tylko wyczyściłem go, wyszkiełkowałem u Konrada (wymył go później w myjce ultradźwiękowej), łby śruby zaklepałem młotkiem, opiłowałem pilnikiem i ocynkowałem. Jedyna poważniejsza robota to przesłona filtra. Została roznitowana, blachy wypolerowane papierem ściernym i ocynkowane. Później zostały znowu znitowane i gaźnik zmontowany. Nie wymieniałem nawet uszczelek, zobaczę jak będzie ciekł to wtedy wymienię.
Stan wyjściowy.




Tak wygląda gaźnik po odświeżeniu


W myjce ultradźwiękowej nawet filtr dokładnie się wyczyścił 






sobota, 7 lutego 2015

Diabeł tkwi w szczegółach...

... jak stwierdził "miszczu" Konrad zwracając się do Grzegorza i mnie, gdy opowiedziałem mu o swoim pierwszym czwartkowym podejściu do montażu suwaków w ramie. Okazało się, że odbój gumowy jest za duży i ledwo mogę go wcisnąć w szklankę. Dodatkowo otwór wewnętrzny "puchnie" i różnica między średnicą otworu a średnicą sworznia wynosi 5 mm. Musiałem otwór jak i średnicę zewnętrzną odboju potraktować dremelem. Po szlifowaniu papierem ściernym różnica średnic wynosiła już 2 mm i doszedłem do wniosku że tak już może zostać. W sworzniach po szlifowaniu powierzchni zewnętrznej znikła fazka, a pojawiła się ostra krawędź, która uniemożliwiała wciśnięcie ich w odboje. Zmieniłem końcówkę w dremelu na diamentową i pomału wykonałem fazkę po całym obwodzie. Przesmarowałem cały suwak smarem, otwory w ramie wazeliną techniczną i tak w piątek zmontowałem jeden suwak do ramy. Okazało się dodatkowo, że śruby M7 które kupiłem są do kitu (ze starych została mi jedna, na szczęście rozmiar pod klucz siódemek tych z epoki i współczesnych, jest taki sam), są to śruby wytrzymałościowe o długości 40 - te są troszkę za krótkie, 50 - są za długie - były w ocynku. W piątek kupiłem o długości 45 niestety czarne - muszę zawieść do ocynku. W sobotę bez pospiechu zamontowałem drugi suwak i odwiedziłem Kamila, żeby dopasować pokrętło w lampie (mam nadzieję, że odbiorę ją w poniedziałek i przystąpię do montażu przedniego zawieszenia).

Efekt piątkowej pracy



A tu już suwaki w komplecie w ramie



Ps. Chce dodać, że nie śpię z tą ramą. Z braku miejsca w garażu, na razie z jednego pokoju zrobiłem graciarnię. Mam nadzieję, że z końcem lutego żona zwróci mi garaż i nie będę musiał ciągać się z ramą góra- dół. 

piątek, 6 lutego 2015

Remont suwaków

 Przystępując do remontu suwaków, nie zdawałem sobie sprawy ile czasu mi ten remont zajmie. Oczywiście, na samym początku znowu z rozpędu zapomniałem zrobić zdjęcia stanu wyjściowego. Po rozebraniu suwaków okazało się, że jedna sprężyna jest pęknięta. Postanowiłem dorobić dwie (żeby nie wyszło że mają inną charakterystykę) i to na bogato (od razu ocynkowane). Jak komuś będzie potrzebna oryginalna, to mam na zbyciu (kontakt na blogu, albo przez Konrada). Następnie korpusy zostały wyszkiełkowane, kalamitki i nakrętki ocynkowane. Zamówiłem nowe tulejki, które zostały wciśnięte w korpus. Tulejek nie wbijałem, tylko z pręta gwintowanego, nakrętek i podkładek zmontowałem przyrząd, którym za pomocą klucza je wcisnąłem. Po wciśnięciu tulejek okazało się, że sworzeń nie wchodzi (tulejki spuchły). Sworznie więc oddałem do szlifowania, dorobiłem zaślepki z aluminium, które zostały wypolerowane. Odboje gumowe również zostały wymienione. Szklanki sam przygotowywałem do chromowania. Zostały poddane miedziowaniu (chyba z dwa razy?). Za każdym razem po miedziowaniu były traktowane papierem ściernym, aż pewnego razu wróciły do mnie pięknie pochromowane i mogłem przystąpić do montażu.

Przygotowanie szklanek do chromowania


Korpusy suwaków po szkiełkowaniu


Korpusy z kompletem nowych tulejek

Tu podczas wciskania w korpus

Gotowy zestaw do montażu suwaka


Podczas montażu



Wydawało mi się wtedy, że z suwakami już koniec


środa, 4 lutego 2015

Co ma wisieć nie utonie.

Odbierając ramę w niedzielę miałem wielką ochotę przystąpić do pracy w poniedziałek. Niestety robotę zacząłem we wtorek i szybko szlag mnie trafił. Po oczyszczeniu wszystkich otworów chciałem przynitować tabliczkę znamionową nitami które dostałem od Konrada. Niestety okazało się że nity są 2 mm, a ja mam otwory 3mm w ramie. Dziś zakupiłem nity o średnicy 3 mm i miałem nadzieję że będą pasować. Nity obciąłem, rozklepałem końce i młotkiem wbiłem (wyszły mi prawie nitokołki). Tabliczka trzyma się bardzo dobrze, a nity wyglądają na oryginalne.







Następnym tematem na dziś było założenie silnika do ramy. Samemu zrobić nie jest to łatwo w taki sposób aby nie uszkodzić lakieru. Konrad podpowiedział, aby położyć silnik na boku i ramą próbować wcelować w mocowania. Niestety aby to zrobić musiałem zdjąć cylinder. Po wciśnięciu silnika w prowadnice trafiłem zonka. Konrad radził nie usuwać farby, żebra mocujące silnik się zaklinowały i koniec. Pogłówkowałem minutkę i tak jak młotek na trzonku się osadza, tak ja zacząłem delikatnie (później już nie koniecznie) stukać całą ramą o podłogę. Silnik się przesunął, łapką okręconą w szmaty delikatnie ustawiłem otwory i w ten to sposób mogłem przyłapać silnik na 3 śruby (czwartej niestety nie mam - chyba zaginęła w ocynku). Następnie założyłem cylinder, umyłem ramę z oleju który wyciekł z silnika i odstawiłem do swego magazynku. Muszę przyznać, że nosząc to co widać na zdjęciu i przekładając poczułem tę masę.








niedziela, 1 lutego 2015

Koniec początku, początek końca.

Tak mawiał pewien brytyjski polityk i ja czuję dziś chyba to samo co on. Pomimo tego, że jest niedziela umówiłem się z Kamilem na odbiór pewnych elementów z lakierni. A właściwie to elementu, który pozwoli mi wejść na nowy poziom z renowacją mojej Jawy. Otóż odebrałem świeżo polakierowaną ramę i mam nadzieję, że od jutra pomału zacznę prace przy niej, a później zacznę dokręcać wszystko co dotychczas leżało w kartonach i pudełeczkach. Od samego początku zastanawialiśmy się z Konradem, komu by tu zlecić lakierowanie naszych motocykli. Przyznam się szczerze, że niechcący wpuściłem Konrada w taki kanał, że ledwo wyrwał motocykl od zdaje się "profesjonalnego" lakiernika. Dopiero później, całkiem niechcący przypomniałem sobie o Kamilu, który posiada profesjonalną lakiernię. A że sam jeździ na moto, to ze swojego warsztat nie wygania tych co przyjadą na dwóch kółkach (niestety samochodziarze nie bardzo chcą się brać za motorki).  Dodatkowo jeszcze niżej chylę przed nim czoło, bo zrobił to ekspresowo (rama trafiła do niego w czwartek z rana).
 





 A tu dostałem taki "bonusik" - polakierowana lampka tylna w kolorze motocykla, jeszcze "ciepła" (wymaga doschnięcia). Aktualnie Kamil pracuje nad lampą i błotnikami które po klepaniu wymagają szpachlowania.